Kolejny, już ostatni rok szkolny w liceum przed Emmą. Dwa lata, które
minęły jej bardzo szybko, nie obfitowały w szczególne wydarzenia. Zanosiło się
na to, że ten trzeci rok też nie będzie się różnił od poprzednich. Zdawała
sobie sprawę, że to teraz musi się najbardziej przyłożyć do nauki, by móc się
dostać na wymarzoną uczelnię. Zadanie nie mogło być łatwe, bo obrała sobie za
cel sam Yale. Gdyby się dostała, wciąż mieszkałaby w Steads. Marzyła o tym, by
studiować prawo, a potem zostać adwokatem. Nie raz rozmawiała z Meghan, że
chciałaby pójść w ślady ojca.
Ostatniego dnia wakacji, Emma postanowiła
pożegnać je wraz z przyjaciółką. Wieczorem były już gotowe do wyjścia. Wybrały się
wcześniej, bo wiedziały, że Destination
tego dnia będzie przepełnione. Gdy weszły do klubu uśmiechnęły się do siebie,
bo dobrze przeczuły, że ciężko będzie znaleźć wolny stolik.
– Widzisz? Tam? – Wskazała palcem Meghan, po czym
powoli zaczęła podchodzić do stolika, przy którym
siedział tylko jeden chłopak.
– Jesteś pewna? To Rave. Nikt go nie lubi.
– Z wyjątkiem nas, bo my jesteśmy tolerancyjne –
wyjaśniła Meghan i usiadła obok Lucasa. –
Hejo ziom! – przywitała się. Emma usiadła naprzeciwko nich.
– Myślisz, że jeśli użyjesz słowa typowego dla slangu
młodzieżowego, witając się z człowiekiem, uważanym przez wszystkich za odludka
to będziesz wyjątkowa? – zapytał Rave, odrywając się na chwilę od swojego soku.
– Tak, właśnie tak myślę. A po za tym to nie wszyscy
uważają cię za odludka. – Meghan
zamrugała oczami, nieśmiało dając mu do zrozumienia, że lubi wszystkich.
– Na świecie żyje siedem miliardów ludzi. Do naszej
szkoły chodzi około tysiąca młodych
osób. W tym klubie znajduje się jakieś dwieście ludzi a ty akurat dosiadłaś się
do mojego stolika. Czy..
– Hej – przerwała mu. – Musisz
wiedzieć, że…– zaczęła, ale nagle musiała
zadać mu pytanie – aż tyle osób chodzi do naszej szkoły?
– Lucas,
posłuchaj – do rozmowy włączyła się
Emma. – Wiemy, że tworzysz wokół siebie otoczkę, która zniechęca ludzi do
ciebie. Dlaczego tak jest? Nie obchodzi nas to. Chcemy po prostu bliżej cię
poznać.
– Wystarczyło powiedzieć, że nie było wolnego stolika
– zakpił chłopak i wyciągnął telefon z kieszeni. – Na mnie już czas. Skoro
mężczyźni to dżentelmeni, to pozwolę sobie zostawić wam ten stolik, by inni
mogli się do was dosiąść. – Zaczął wstawać, ale wtedy Meghan siłą posadziła go
z powrotem.
– Nigdzie nie idziesz – zaprotestowała.
– Rozumiem, że jesteście miłymi i tolerancyjnymi
dziewczynami, ale nie musicie zmuszać się do tego, by ze mną przebywać w
ostatni dzień wakacji. Jestem pewien, że chciałybyście spędzić ten wieczór w
zupełnie inny sposób. – Znów wstał, a Meghan ponownie go posadziła.
– Nigdzie nie idziesz – powtórzyła. – Nie wiem
dlaczego masz tak niską samoocenę. Ale będę z tobą szczera. Owszem, dosiadłyśmy
się do ciebie, bo nie było wolnego miejsca. Ale nie po to się do ciebie
przysiadłyśmy, żeby sobie z ciebie żartować.
Uznałyśmy, że w końcu możemy cię bliżej poznać i sprawdzić czy jesteś
faktycznie taki, jak ciebie opisują.
– Za dużo ‘ciebie’. Kobieto, ty za rok idziesz na
studia! – zaśmiał się Lucas.
– Pierwszy raz powiedziałeś coś, co naprawdę zaprzecza
temu obrazowi, jaki się wyklarował z opinii innych uczniów – wtrąciła Emma i
mrugnęła oczkiem do Meghan.
– Czy już przekonałyśmy cię, że naprawdę chcemy
spędzić ten wieczór w twoim towarzystwie?
– Niech stracę – stwierdził Rave.
– O proszę!
– wykrzyknęła Meghan. – Pan Lucas Rave potrafi zażartować,
nie krytykując innych a tym bardziej siebie. Jestem dumna, że mogłam pana
poznać.
– Ja również chciałabym docenić fakt, że człowiek
uważany za odludka tak naprawdę nie jest odludkiem i zgodził się na to, byśmy
mogły z nim spędzić resztę wieczoru– zawtórowała Emma.
– Wy dwie jesteście…– zaczął Lucas z uśmiechem na
twarzy.
– Super ekstra bombastyczne! – wykrzyknęła Meghan.
– Może nie do końca oto mi chodziło, ale…
– Jeszcze się przekonasz, że naprawdę takie jesteśmy –
wyznała z powagą Emma. Spojrzała na zegarek, który dostała od swojego ojca na
urodziny. Nie chciała spędzić całego wieczoru na zwykłym siedzeniu przy stoliku
i popijaniu jej ulubionego soku pomarańczowego. Bez słowa wstała i ruszyła w
stronę parkietu.
Wkroczyła w grupę ludzi i zaczęła tańczyć w rytm
muzyki. Nie miała nic do stracenia, to był ostatni dzień wakacji. W roku
szkolnym nie będzie mogła sobie pozwolić na imprezy, wypady do klubu. Jeśli
chciała się dostać na wymarzone studia, musiała się poświęcić. Ale dziś nie
chciała jeszcze o tym wszystkim myśleć. Dziś po prostu chciała się wyszaleć. W
pewnym momencie jakiś chłopak złapał ją za rękę i zaprosił do tańca. Nie znała
go. Tańczyli przez chwilę, po czym kolejny chłopak zaprosił ją do tańca. Co oni wszyscy powariowali, pomyślała.
Jeszcze przez chwilę była na parkiecie, aż w końcu zeszła i skierowała się w
stronę stolika, przy którym siedzieli Meghan i Lucas.
– Co to za zachowanie panno Bland? Nie godzi się tak
bez słowa zostawiać mnie z tym chłopakiem – powiedziała Meghan, wpatrując się prosto
w oczy swojej przyjaciółce.
– Nikt nie bronił ci wstać i dołączyć się do mnie. –
Wzruszyła ramionami Emma.
– Naprawmy więc błędy młodości. Lucas, chodź z nami na
parkiet – rozkazała i pociągnęła go za rękę.
– Hej! – krzyknął. – Ja nie tańczę – szybko wyjaśnił.
– Słyszałeś o tym, że ostatniego dnia wakacji powinno
się robić rzeczy, których jeszcze się nie robiło? – zapytała Meghan.
– Nie – odpowiedział pewny siebie Rave.
– Ja też nie, ale dzisiaj już udowodniłeś nam, że
potrafisz być normalny. Czemu teraz miało by być inaczej?
– Nie tańczę, bo po prostu nie umiem – sprostował.
– Każdy potrafi. Nawet Lucas Rave, szkolny gburek.
– Chodź, Lucas! – zachęciła go Emma. Wymienili
spojrzenia i chłopak już wiedział, że nie ma wyboru. Poszedł za dziewczynami w
stronę środka sali. Widział kilka wlepionych wzroków w jego twarz. Jak zwykle w
takiej sytuacji, nie przejął się tym. Dał się ponieść muzyce ze świadomością,
że tego dnia dwie dziewczyny zapaliły w nim iskierkę nadziei na udany rok
szkolny.
* * *
Leniwie
przeciągnęła się na swoim łóżku. Sprawdziła telefon. Żadnych nowych wiadomości.
Miała jeszcze chwilę czasu, ale nie chciała go tracić na leżenie i bezsensowne
wpatrywanie się w sufit. Wstała więc i poszła do łazienki. Przeglądnęła się w
lusterku i zaśmiała się, widząc swoje jasne włosy. Jakaś burza była w nocy, czy co? Pominęła jednak kwestię swoich
włosów. Ściągnęła piżamę i wskoczyła pod prysznic. Po kilku minutach wyszła
spod kabiny i osuszyła się. Ubrała czarną, zwiewną sukienkę, uczesała włosy,
które opadały na jej ramiona. Nałożyła makijaż i wyszła z łazienki.
Natrafiła
na uśmiechniętą mamę, która właśnie kładła śniadanie na stole.
–
Witaj, kochana. – Annie pocałowała córkę w policzek i zaprosiła gestem ręki do
śniadania. – Jak nastrój?
–
Mamo, wiesz jak jest. – Emma obdarowała ją uśmiechem. Wyciągnęła rękę po
kanapkę. Zaczęła jeść, wpatrując się w hipnotyzujące, błękitne oczy jej matki.
–
Widzimy się dziś nad jeziorem? – zapytała Annie, chociaż znała odpowiedź na to
pytanie. Odpowiedziało jej tylko kiwnięcie głową. Emma wstała od stolika i
poszła do swojego pokoju, skąd wzięła torebkę. Gdy wróciła, mama już zmywała
naczynia. Dziewczyna przytuliła ją od tyłu.
– Do
zobaczenia – pożegnała się i ruszyła w stronę drzwi.
Gdy
je otworzyła, zobaczyła swoją przyjaciółkę. Zaśmiała się głośno, widząc jej
ponurą minę.
–
Przytul mnie i powiedz, że dziś nie zaczyna się rok szkolny.
–
Dziś zaczyna się rok szkolny – odpowiedziała Emma i przytuliła swoją
przyjaciółkę. – A teraz już chodźmy. Nauczyciele na pewno nie mogą się nas
doczekać.
Apel
był taki, jak co roku. Nudny. Większość uczniów spędziło go na przeglądaniu
swoich telefonów, w nadziei, że może tam znajdzie się coś ciekawszego. Po
słowach dyrektora, w których oficjalnie rozpoczął rok szkolny, uczniowie udali
się do swoich klas. Emma i Meghan spoglądały na swoich kolegów i koleżanki z
klasy, którym podobnie jak im, nie chciało się słuchać ich wychowawczyni.
–
Kochani – zaczęła. – Został wam ostatni rok nauki, ale to pewnie już wiecie.
Proszę was tylko, byście podeszli do niego z powagą. Mam nadzieję, że będziecie
ciężko pracować na wyniki końcowe. Teraz kilka spraw organizacyjnych. Szafki
macie takie same, jak w tamtym roku. Każdy dostał swój plan zajęć w mailu.
Można go także wydrukować w sekretariacie. W szkole wciąż obowiązuje zakaz
palenia papierosów, o czym przypominam. To chyba tyle.
–
Tyle? – zapytał jeden z uczniów, z wyraźnym zdziwieniem.
–
Aaa… Zapomniałabym! W tym roku do jednej z klas trzecich dołączy nowy uczeń.
Być może do naszej. Proszę potraktujcie go z należnym szacunkiem, zważywszy na
to, że pochodzi z innego kraju. Rzadko zdarza się w naszej szkole, że obcokrajowiec
będzie się w niej uczył. Jakieś pytania?
– Ja
mam ! – ponownie odezwał się ten sam uczeń. – Czy to będzie murzyn? – zapytał,
po czym zaśmiał się na głos.
–
Max, nie skomentuję tego. Możecie już iść – zakończyła nauczycielka.
–
Dziękujemy za pani dobroduszność! – zakpił chłopak.
Emma
i Meghan jako pierwsze opuściły klasę. Nie miały zamiaru dłużej słuchać
nauczycielki, a tym bardziej Max’a, który, jak zwykle, pokazywał kim jest.
Dziewczyny poszły do Destination. Uśmiechnęły
się do siebie, widząc Lucasa siedzącego przy tym samym stoliku, co wczoraj. Bez
zastanowienia usiadły obok niego.
–
Znowu wy. Myślałem, że o mnie zapomniałyście, przecież zaczęła się szkoła i inni
po raz kolejny pokażą mi, gdzie moje miejsce. Radzę wam trzymać się z dala ode
mnie, bo i wy ucierpicie. Już teraz się na was gapią.
–
Piękna mowa wstępna. – Zaśmiała się Meghan.
–
Zaczęłabym klaskać. – Zawtórowała jej Emma.
– Ty
głupku! – Fond lekko uderzyła chłopaka w głowę. – Nie pozbędziesz się nas. Jeszcze nie teraz.
Spędzili
razem kilka godzin w klubie, popijając sok pomarańczowy i zajadając się pizzą.
Lucas zaczął się przed nimi otwierać, a dziewczyny zastanawiały się nad tym,
czemu chłopak ma tak złą opinię wśród uczniów.
Może to ze względu na wygląd? Włosy po ramiona, nigdy nie uczesane.
Zarost, który od czasu do czasu golił, tylko po to, by nie urosła mu broda.
Specyficzna budowa ciała - chude nogi, na których opierała się postawna sylwetka.
Jego styl ubierania również nie zachwycał. Ale mimo tego wszystkiego było
jeszcze coś. Charakter, który tak ciężko rozgryźć.
* * *
Wieczorem,
po powrocie z klubu, Emma udała się nad jezioro, gdzie już czekała jej mama.
Widok zapierał dech w piersiach. Gwieździste niebo, którego odbicie można było
zauważyć w tafli wody powodowało, że wieczór stał się wyjątkowy.
Dziewczyna
usiadła obok matki na ich ulubionej ławeczce. Oparła głowę na jej ramieniu i
wzięła ją za rękę. Uwielbiała te chwile, gdy w ciszy mogła przebywać z matką,
świadoma, że ona doskonale ją rozumie. Z ojcem nie miała takiej relacji. Rzadko
kiedy go widywała. Pragnęła tylko zostać tak, jak on, prawnikiem. Tylko w tym był
dobry. Nie raz zastanawiała się, czy on w ogóle jeszcze kocha jej mamę. Czy
kocha swoją jedyną córkę. Ale w tym momencie nie chciała o tym myśleć. Miała
obok siebie najwspanialszą osobę. Wiedziała, że ona poszłaby za nią wszędzie. I
w tym momencie pragnęła tylko jednego. By wszędzie
na zawsze pozostało w Steads.
Bardzo ładnie i ciekawie piszesz. Prolog przeczytałam jednym tchem, zaraz wezmę się za rozdział, tylko zaparzę herbatkę, żeby móc w spokoju oddać się lekturze.
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka: anytsujdream.blogspot.com - już niedługo historia nabierze tempa. Zachęcam również do udziału w ankiecie.
Początek mi się trudno czytało, bo są te takie podkreślenia, które sprawiają, że tekst jest niewidoczny.
OdpowiedzUsuńCo do chłopaka, który siedział sam przy stoliku, to zero w nim asertywności. Co to za facet co nie potrafi odmawiać? Jeśli nie ma na coś ochoty to po co się zmusza?
Poza tym tam ta młodzież pije tylko soki? A co z piwem? Wódką? Winem? Tequilą?
Póki co to trochę przynudnawe, choć Max się wykazał na tyle, że raczej go nie zapomnę. Emma ma udane życie i wraz z Meghan bawią się w jakąś psychoanalizę nielubianego ucznia. - To póki co tyle, trochę za mało by zaciekawić, czegoś mi tu brak. Zobaczymy jak będzie po kolejnym rozdziale, bo prolog jest na +, pierwszy rozdział na -, więc wszystko zależy od drugiego. Niestety dziś już nie mam czasu, jutro postaram się przeczytać ;-)